February 13, 2011

Major bohemus*..


February 16, 2011

W sieci pojawił się piękny portret filmowy Andrzeja Przybielskiego: Andrzej Przybielski, rozmowa w "Mózgu"
Gorąco polecam!!


Dzisiejszy post jest dedykowany, a w dużej części także poświęcony pamięci zmarłego w zeszłym tygodniu wybitnego polskiego trębacza jazzowego, Andrzeja Przybielskiego (1944-2011). Nie uniknę z pewnością pisania o nim z własnej perspektywy, ale nie jest bynajmniej moim celem pisanie o sobie w relacji z nim. Ambicją tego tekstu jest przybliżenie sylwetki Andrzeja w sposób nieencyklopedyczny, a jego powstanie podyktowane zarówno chęcią oddania mu czci, jak i polemiką z kilkoma pośmiertnymi tekstami, które fałszują obraz tego wybitnego artysty..

Kiedy go poznałem w latach 90-tych nosił się jeszcze na wojskowo i kazał mówić do siebie major.. Ponoć sam sobie wymyślił to alterego, ale równie prawdopodobne jest także to, że przylgnęło do niego tak, jak wiele opinii tworzących legendę wokół jego osoby.. Był z definicji człowiekem bohemy, i to tej najwyższych lotów, demonstrującej uwielbienie sztuki, pogardę materializmu, norm społecznych i konwenansów.. Był bezinteresowny zarówno jako artysta, jak i człowiek, i wydaje się, że płacił za to wysoką cenę.. Kiedy już pożegnał się z ulubionym wojskowym mundurem mówił o sobie tytularnie, Andrzej Przybielski, cztery trąbeczki powietrzne, grał bowiem na czterech rodzajach trąbek, w tym na: pocket trumpet, trumpet, fluegelhorn, cornet..

Był aktywnym muzykiem od wczesnej młodości, aż do ostatnich dni i choć zaczął od jazzu tradycyjnego, znany był przede wszystkim jako muzyk free jazzowy i czołowy polski awangardzista.. Nagranie jego** kwartetu z lat sześćdziesiątych na trąbkę, dwa kontrabasy i perkusję (Przybielski, Nadolski, Bednarek, Jagiełło**) to moim zdaniem jedno z największych i najwybitniejszych osiągnięć polskiego jazzu, bliskie nagraniom Art Ansamble of Chicago i z pewnością nie mające żadnego odniesienia do tworzonej później w Polsce muzyki.. Choć nagrywał wiele, nie sposób znaleźć nagrania sygnowane wyłącznie jego nazwiskiem, podkreślić jednak należy fakt, iż jego gra/obecność zawsze odciskała muzyczne piętno niezależnie od tego, w jakim zespole się pojawiał..

Nie podlegał i nie poddawał się żadnym regułom, a swoją wirtuozerię i jakże zinywiduwlizowany styl grania wypracował poniekąd w opozycji do nich.. Dysponował niepowtarzalnym tonem i swobodą grania, które były i są poza zasięgiem wiekszości trębaczy, a które sprawiały, iż jego dźwięki poniekąd unosiły muzykę pozbawiając ją ciężaru i nawet w najbardziej rytmicznych momentach podkreślały jej metafizyczny aspekt.. Jego frazowanie było lekkie, pełne swobodnych relacji melodycznych, a poczucie harmonii czyniło jego grę wyrafinowaną i pozbawioną banalnych konotacji.. Co charakterystyczne, preferował granie w kontrapunkcie, granie z doskoku, niejako granie puentą, przez co nigdy nie epatował techniką, ani długimi solami.. Był mistrzem muzycznego aforyzmu i pełnym nieograniczonej wyobraźni poetą trąbki, artystą o nieskończonym potencjale artystycznym..

I tu chciałbym przejść do równoległego tematu, bowiem łączy się on tak z osobą Andrzeja, jak i z tematem rozważań Jazz Essence.. Czy możemy możemy dzielić artystów na tych o dużym potencjale artystycznym, oraz na tych o dużym potencjale komercyjnym? Czy w naszych powszechnych opiniach nie skłaniamy się przypadkiem ku tym drugim, a jeśli tak, to czemu tak się dzieje? Czy artysta całkowicie oddany sztuce, a nie poświęcający czasu na komercyjne starania może liczyć na społeczne uznanie i poklask? Z pewnością muzyk tej klasy, co Andrzej Przybielski powinien być otoczony większym uznaniem i podziwem, zarówno w samym środowisku, jak i w powszechnej opinii społecznej.. Jego nazwisko było bardzo ważne dla zainteresowanych, ale jednocześnie deprecjonowane medialnie.. Czy to tylko dlatego, że był on skoncentrowany wyłącznie na sztuce i nie tolerował chałtury?

I tu zataczamy koło, bowiem pojawia się temat, od którego zacząłem moje rozważania nad Jazz Essence, a który opisałem w tym poście, a sam Andrzej Przybielski dopisał niniejszym swoje nazwisko do długiej listy wybitnych artystów, którzy nie zostali docenieni za życia.. Czy w świecie jazzu i improwizacji niemożliwym jest promowanie wybitnych indywidualności zbliżone do tego z kręgu muzyki klasycznej? Dlaczego w sztuce, której indywidualizm winien być największą wartością następuje swoiste równanie w dół, a oznaki indywidualizmu poddawane są branżowemi i medialnemu ostracyzmowi? Czy istnieją jakieś granice pauperyzacji jazzu i czy naprawdę jesteśmy na nią skazani?


Pogrzeb Andrzeja Przybielskiego odbędzie się we wtorek, 15 lutego 2011 na Cmentarzu Komunalnym w Bydgoszczy o godzinie 13:45..


* bohemus Wikipedia..

** nie mam pewności, co do nazwiska lidera tej formacji, tak jak nie jestem pewien nazwiska perkusisty..

13 comments:

Anonymous said...

Piękne słowa, Marcinie. Przywołując w pamięci jedyny moment, w którym miałam tę przyjemność posłuchać Pana Andrzeja grającego z Wami w Węgliszku, a później spotkanie Go w klubie i chwilę przyjemnej rozmowy i przekładając swoje wrażenia na to, co teraz mówi się i pisze, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego o bytność na scenie takich oto Osobowości, nikt szczególnie nie zabiega. Jeżeli przyjrzymy się np. wykonawcom zapraszanym na większość organizowanych w Polsce festiwali, w przewadze znajdziemy tam wykonawców z zagranicy, którzy istnieją w mediach i tym samym stanowią doskonałą reklamę dla organizowanej imprezy. Nie jest moim zamiarem umniejszanie ich wartości, lecz jedynie wskazanie jak mało uwagi poświęca się ważnym dla polskiego jazzu muzykom. Wchodząc z ogromnym zainteresowaniem w świat jazzu, bazując wyłącznie na wiedzy promowanej medialnie, niełatwo jest dostrzec czy nawet dotrzeć do informacji i dokonań muzyków, dla których komercja stanowi świat obcy. Myślę o tym od kilku dni i to mnie poważnie zasmuca. Tym bardziej, że nawet jako mieszkanka Bydgoszczy, gdyby nie fakt, że o Andrzeju Przybielskim usłyszałam od znajomych, nigdy nie miałabym szansy dowiedzieć się, że tej oto klasy muzyk w ogóle istnieje. Nie potrafię sobie tego sensownie poukładać.
alicja

Marcin Oles said...

Alicjo, dziękuję za ciepłe słowa o Andrzeju i przywołanie koncertu z Węgliszka.. Cieszę się, że zrobił na tobie wtedy miłe wrażenie, i że miałaś okazję go poznać.. Pozdrawia m.

Anonymous said...

Wielce interesujący są dla mnie ludzie nietuzinkowi, a taką osobą Pan Andrzej był bezdyskusyjnie.
Bardzo spodobało mi się to, co Pan Wojciech Konikiewicz powiedział o sytuacji w polskim jazzie w audycji Macieja Karłowskiego. Mocne i ważne słowa.
Pomijając festiwale, zastanawijące jest też to, że takich osób nie zaprasza się na warsztaty jazzowe.
Nic więcej nei dodam, ponieważ im więcej o tym wszystkim myślę, tym bardziej mnie to irytuje, wybacz.
pozdrawiam ciepło
alicja

Marcin Oles said...

Myślę, że jedyną odpowiedzią jest edukacja i rozwój muzycznej świadomości odbiorców muzyki.. Koneser nie zadowala się byle czym, a jednocześnie jest bardziej ostrożny w ferowaniu wyroków.. Poziom elementarny różni się znacznie od konsekwentnego indywidualizmu i bywa trudniejszy do zaakceptowania.. To dlatego nietuzinkowość i autentyzm Andrzeja, które często objawiały się różnicą jego muzycznych 'ukazań', to dla wielu przywara.. m

Maciej Nowotny (Editor) said...

"Pauperyzacja" polskiego jazzu jest faktem niestety.... Trzeba powiedziec MOCNO: mamy debilne Panstwo, ktore wyrzuca w bloto miliony albo dotuje chlam. Dlaczego tak jest? Popatrzcie na architekture polskich kosciolow, na poziom pomnikow w polskich miastach, na poziom (do niedawna) polskiego kina... Prawda jest taka, ze polski jazz to wyspa piekna w oceanie brzydoty, bezguscia, dyletantyzmu. Jak dlugo to potrwa? Nie mozna sie poddawac, trzeba walczyc. Moment podobny jest jak za Tyrmanda: mamy swietnych muzykow, boski jazz i wrogie Panstwo, jak sie zachowa publicznosc?

Marcin Oles said...

To publiczność jest jedynym mecenasem i barometrem jazzu.. Im jest ona mniej świadoma, tym łatwiej nią manipulować.. Na pewnym etapie można zachwycać się 'Harry Poterem', ale mówienie, iż to odkrywcza i dobra literatura, to zupełnie co innego, a proszę mi wierzyć, iż mamy z tym do czynienia na gruncie jazzu powszechnie.. Ponownie odpowiedzią jest rozwój muzycznej świadomości, studiowanie historii jazzu/improwizacji, oraz dywersyfikacja źródeł.. Przez publiczność rozumiem też tzw Państwo, a gdyby było ona kulawe do reszty, nie wspierało by literatury, malarstwa, muzyki poważnej, etc.. Tu mecenas państwowy jest na stosunkowo wysokim poziomie, a to dlatego, że świadomość w tych dziedzinach jest znacznie wyższa.. m

Unknown said...

W roku 1984 wydawnictwo Alma Art wydało płytę "W sferze dotyku", wydaje mi się iż to jedyna płyta sygnowana wyłącznie jego nazwiskiem.

Marcin Oles said...

Serdecznie dziękuję za informację.. Nie znam tego nagrania, jak i większości płyt z udziałem Andrzeja, które ukazały się jeszcze na winylach.. Większość wydanych analogów miałem okazję widzieć u niego w domu, ale niestety były to pojedyncze egzemplarze autorskie z jego własnej kolekcji.. m

Anonymous said...

Album podobno niedostęny, choć są sposoby, by do niego dotrzeć;)
al

Marcin Oles said...

Chętnie posłucham, jeśli będzie taka możliwość.. m

Anonymous said...

Właśnie dowiedziałam się o 'De Profundis' - miła wiadomość;)
pozdrawiam
alicja

Marcin Oles said...

Miło mi i mam nadzieję, iż będzie to wartościowe wspomnienie dla wszystkich.. Byłaś tam wtedy, a w związku z tym jesteś na tym nagraniu.. To jak zdjęcie dźwiękowe z koncertu..
m

Anonymous said...

Nareszcie ją mam! Słucham jak gdyby to był pierwszy raz, wówczas byłam tak oszołomiona, iż w pamięci pozostały mi jedynie obrazy;) Wielkie dzięki za tą płytę!
pozdrowienia
alicja