November 13, 2010

Esencje jazzu

Kilka miesięcy temu brałem udział w niecodziennym przedsięwzięciu muzycznym, które miało miejsce w Budapeszcie i skupiło muzyków różnych prowieniencji, ale za to ogólnie rozumianej kultury śródziemnomorskiej. Po raz kolejny na własnej skórze przekonałem się, jak różne może być postrzeganie muzyki w ramach tego samego gatunku, i to przez muzyków z tym gatunkiem związanych. Po raz kolejny przekonałem się, iż to co dla mnie jest istotą jazzu jest jednocześnie ulotne i nieuchwytne, a większość moich adwersarzy czy wręcz kompanów tamże, za istotę bierze rzeczy konkretne i namacalne. Co więcej, bez tej namacalności i konkretu istota owa dla nich nie istnieje. Festiwal ten nie był bynajmniej, jak można by po tych kilku zdaniach mniemać, festiwalem jazzowym, bowiem większość zaproszonych tam muzyków przynależało do kultury muzyki arabskiej, flamenco, bądź ogólnie pojętej word music. Obserwowanie ich wspólnego muzykowania, uczestniczenie w próbach i arabskich jam session, zainicjowała we mnie chęć zastanowienia się nad istotą jazzu. Skąd biorą się takie rozbierzności w ocenie tego gatunku zarówno przez słuchaczy, jak i samych muzyków? Dlaczego poszczególne grupy, rozumiane tu jako wyznawcy danego nurtu, są hermetycznie zamknięte na wpływ pozostałych? Czy wynikać to może z nieuchwytności istoty jazzu, czy są “tylko” wynikiem ewolucji estetycznych preferencji?

To, co dla poszczególnych nurtów jest najistotniejsze, jest jednocześnie najistotniejsze dla wyznawców poszczególnych konwencji. Co jest wyznacznikiem pomiędzy dobrym, a złym jazzem w, nie do końca uświadomionej opinii fanów poszczgólnych nurtów? Elementami jazzu, które odróżniają go od innych gatunków muzycznych, i które mają znaczenie encyklopedyczne to, cytując choćby podtytuł tego bloga: "rytm synkopowany, duża dowolność interpretacyjna i aranżacyjna oraz tendencja do improwizacji". Jak zainteresowani doskonale wiedzą, to zdecydowanie za mało, aby opisać jazz i stanowczo za mało, aby uchwycić jego istotę. Ci, dla których improwizacja jest najważniejsza, nigdy nie będą zachwycać się muzyką, w której improwizacja ma znaczenie drugorzędne i charakter ornamentacyjny. Ci, dla których muzyczna poprawność jest najważniejsza (w tej grupie największy odsetek stanowią prawdopodobie sami muzycy), będą akceptować jedynie muzykę, która spełnia wszelkie zgodności z zasadami przypisanymi danemu stylowi. Są nawet tacy, którzy ograniczają muzyczne terytorium jedynie do brzmienia i wielbią na przykład wyłącznie tria fortepianowe, a nawet i tacy, co idą dalej i cenią jedynie dokonania dla przykładu Cecila Taylora, etc.. Być może największą grupę stanowią ci, którzy uznają tylko jedną konwencję grania za właściwą i dezawuują wszelkie pozostałe. Taka postawa przyczynia się do dalszego pogłębiania podziałów w muzyce, a jeśli dotyka muzyków, w sposób znaczący ogranicza ich kreatywność i artystyczną otwartość. Są i tacy, którzy cenią tylko muzyczne nowinki, wciąż poszukujący nowych lądów i mesjaszy, i odrzucający wszystko, co mogło mieć miejsce wcześniej. Jest też oczywiście spora grupa, która ceni jedynie twórczość znanych, a tym bardziej znanych, a do tego martwych artystów.. Ilość postaw tych bardziej, jak i mniej racjonalnych jest nieograniczona.

Różne aspekty ludzkiej aktywaności mają bardziej, lub mniej rozpoznawalne cele, przez co możemy rozumieć, lub definiować ich istotę. I tak na przykład, istotą nauki jest postęp; medycyny, ratowanie ludzkiego zdrowia, lub życia; przemysłu rozrywkowego, kreowanie i schlebianie ludzkim gustom, a polityki, działanie na rzecz dobra określnej grupy.. Nieco inaczej ma się rzecz celowości działania na gruncie sztuki, ale i tutaj mamy do czynienia z bardziej, lub mniej namacalnymi bytami, np. istotą rzeźby i malarstwa było przez stulecia mierzenie się z wiernością odwzorowywania natury. W muzyce klasycznej, celem wykonawcy, a istotą interpretacji muzycznej jest jak najwierniejsze oddanie tekstu i ducha czasu, w którym dany utwór powstał. I tu warto na chwilę się zatrzymać. W zestwieniu bowiem z jazzem, muzyka klasyczna należy znacznie bardziej do kultury przekazu pisanego, a jazz do kultury przekazu bezpośredniego. Interpretacja jazzowa wymyka się bowiem próbom opisania i zamknięcia w reguły.

Tak, jak napisałem na początku to, co jest istotą jazzu jest jednocześnie nieuchwytne i trudne do zdefiniowania. To, co stanowi o jego atrakcyjności z pewnością wymyka się encyklopedycznym skrótom myślowym, a kreowane co jakiś czas trendy, z pewnością do tej istoty nas nie przybliżają, bo multiplikują jedynie istniejące byty tak fanów, jak i nurtów. Podobnym zamazywaniem jego istoty jest twierdzenie, jakoby jazz jest dogmatem i jakiekolwiek odchylenie od reguły dyskwalifikuje daną muzykę. Granice jazzu, choć nieokreślone, z pewnością nie są nieograniczone. W większości przypadków z łatwością możemy określić, co jazzem nie jest, choć jednocześnie to, co jazzem nie jest, bywa jako jazz sprzedawane. Fakt ten bezsprzecznie rozmywa granice jazzu, a że jest procedurą marketingową, a nie artystycznym poszukiwaniem powoduje sztuczne namnażanie muzyki jazzowej, która jazzem nie jest. W kolejnych odsłonach Esencji spróbuję poddać analizie poszczególne modele podejścia i wyróżnić, często sztuczne podziały. Czy istnieją wartości uniwersalne wspólne wszystkim kierunkom, czy też niemożliwym jest wskazanie wspólnego mianownika w rozczłonkowanym przez samych zainteresowanych kierunku?

5 comments:

Anonymous said...

W moim odczuciu istota jazzu wydaje się być niedefiniowalna i jako odbiorca nie domagam się tej definicji. Jego atrakcyjność uwarunkowana jest intuicyjnym, indywidualnym odbiorem dźwięków, które tworząc pewną niepowtarzalną konfigurację, w połączeniu z osobowością twórcy-wykonawcy, naturalnie angażują emocjonalność odbiorcy. Podział jazzu na dobry i zły, beznamiętne podążanie za opiniami krytyki, zatrzymywanie się nad określonym nurtem, twórczością, czy też innym elementem, który jakikolwiek podział wprowadza, w mojej opinii poważnie ogranicza i pozbawia wielości subtelnych doznań, których muzyka jazzowa potrafi dostarczać. Nie jestem znawcą, ani też muzykiem, stąd odnosząc się do jazzu bazuję wyłącznie na głębi odczuć, jakich doświadczam, wkraczając we wcześniej mi nieznane obszary dźwięków.
To wielce sympatyczne, że nastąpiła reaktywacja bloga, czytuję z ogromnym zainteresowaniem.
mile pozdrawiam
alicja

Marcin Oles said...

Alicjo, dziękuję za komentarz i wrażenia..
To, co napisałaś jest w istocie esencją jazzu i dla mnie samego.. Znaczy to mniej więcej tyle, iż wartością nadrzędną jest/powinien być indywidualizm i niepowtarzalność.. W moim poście próbowałem wykazać, iż zamykanie się na formułki i kierunki jest w rzeczy samej ograniczaniem samego siebie..
Pozdrawia m.

Anonymous said...

Indywidualizm pojawia się wraz z osobowością, czyż nie jest tak? Zatrzymywanie się jedynie na poprawności, czy podążanie za uznanym wzorem mieni się wyłącznie powtarzalnością. Przewidywalność przynosi bezpieczeństwo oczekiwaniom i być może jest to miłe, lecz jakże mało imponujące i pozbawiające uniesień. Idealną sytuacją jest taka, w której kolejne spotkania z danym twórcą/utworem wyzwalają coraz to nowe emocje. Element zaskoczenia jest tu nieodzowny.
serdecznie
alicja

Marcin Oles said...

Indywidualizm artystyczny nie jest jednak następstwem osobowości jako takiej.. Do tego trzeba czegoś znacznie więcej i jak wiadomo, nie sposób znaleźć na to "przepis".. Oczywiście osobowość jest zapewne nieodzowna, ale z pewnością nie jest jedyną wartością przekładającą się na indywidualizm twórczy.. Poza tym wiele wskazuje na to, iż indywidualizm jest też pewną wypracowaną, osobistą powtarzalnością..

Anonymous said...

Wyraziłam się dość nieprecyzyjnie. Pisząc 'osobowość' posłużyłam się skrótem myślowym, oczywiście miałam na myśli osobowość wyróżniającą się, poszukującą, stwarzającą. Kiedy więc np. słucham Bacha, wykonywanego przez Nigela Kennedyego spodziewam się, iż jego gra będzie w moim odbiorze kwiecista, udekorowana czymś więcej, niż oferuje sam zapis nutowy. W ten sposób właśnie objawia się wskazana przez Ciebie wypracowana, osobista powtarzalność, poprzez którą jest identyfikowany. Odmiennie rzecz się ma z odwzorowywaniem i o tym napisałam wcześniej.
Niezwykle interesującym jest dla mnie i tajemniczym zarazem, sam akt twórczy w komponowaniu muzyki. Moment rodzenia się idei, jej rozwijania i towarzyszące jej odczucia.
pozdrawiam
al