October 10, 2011

Poop kultura..

Niniejszy tekst jest poniekąd dowodem na istnienie powszechnie występującego w naszych czasach zjawiska, o czym pisał już i co przewidywał w swoich pracach Zygmunt Bauman, co więcej, zjawiska które dotykać nas będzie coraz częściej.. Tekst niniejszy potwierdza również teorię, jakoby różni ludzie w różnych miejscach na świecie mogą wpaść na ten sam pomysł.. Po trzecie, idee (pomysł) te powiają się w określonym czasie, a czas ten pojawia jako wynik zapotrzebowania na dane koncepcje (idee), produkty, etc.. A teraz po kolei.. Jakiś czas temu wpadłem na frazę (pomysł) określający zjawiska i mechanizmy w kulturze naszych czasów, określając je jako poop-culture*.. Na ten sam pomysł wpadł jakiś temu amerykański autor Dave Praeger, pisząc książkę pod tym samym tytułem.. Książki jeszcze nie udało mi się przeczytać, choć jej założenia w trafny sposób opisuje cytat Jonathana Ponemana, na który z kolei natrafiłem przy okazji 20-lecia wydania albumu Nevermind Nirvany: "Jak wiele nic nieznaczącej, pozbawionej smaku, sztucznej, korporacyjnej paszy można wepchnąć w usta ludziom, zanim ci zaczną się buntować i domagać czegoś znaczącego i prawdziwego?" Dotknęło mnie zatem coś, co można nazwać bezwiedną ignorancją, bowiem w epoce nadmiaru informacji, w jakiej żyjemy, nie sposób poznać, wszystkiego i do wszystkiego dotrzeć, nawet jeśli bierzemy pod uwagę rzeczy, które są nam najbliższe z powodu naszych zainteresowań.. Po trzecie idea poop kultury powstała jako rezultat (zapotrzebowanie?), refleksja nad rzeczywistością tu i teraz..

Kultura półgłówków, bo tak można swobodnie przetłumaczyć frazę poop-culture, dotyka nas odbiorców kultury i mediów (czyli zapewne wszystkich) na każdym kroku i nie sposób od niej uciec inaczej, niż poprzez alienację, a i tego nie jestem taki pewien.. W filmie pt. Wiek głupoty, który cokolwiek dotyczy zgoła innego zagadnienia, jest taka oto scena: elegancka starsza kobieta, tłumacząc przed kamerą, dlaczego jako radna małego miesteczka, w którym żyje, nie wyraziła zgody (jak i cała większość) na budowę elektrowni wiatrowej mówi, iż osobiście jest za ekologią, ale jednocześnie uważa, iż wiatraki (o)szpecą okolicę.. Jak się to ma do Jazz Essence i muzyki wyjaśnię za chwilę, ale przytaczam ten przekład jako coś, co w głębokim sensie przybliża mechanizmy, które stoją pomiędzy naszymi deklaracjami, a możliwościami (praktyką).. Mechanizmy te są w dużej mierze bardzo czytelne i łatwe do wyśledzenia, aczkolwiek powszechność ich występowania pozbawia nas niejako czujności i powoduje, iż bezwiednie jesteśmy im poddawani, a co więcej niekiedy, być może świadomie się na nie godzimy.. Poop kultura jest bowiem zjawiskiem (działaniem) zbiorowości, owczym pędem ku wygodzie i zyskom, a i prawdopodobnie ucieczką w nieświadomość.. Godzenie się na nią, jak i jej uleganie w równym stopniu obciąża nasze sumienia, co czyni nas, zgodnie z teorią, półgłówkami..

Czyż nie jest tak, iż to nie tylko media zmieniają oblicze społeczeństwa poprzez promowanie określonych trendów, ale to również społeczeństwa wpływają na media, oczekując programów jakich potrzebują? Czy społeczeństwo zatraca się w rozrywce, bo nie ma wyboru, czy to media produkują rozrywkę, bo społeczeństwa tylko ją są w stanie wchłonąć? Uznajmy te pytania za retoryczne, bowiem to my wszyscy jako społeczność staliśmy się, chcąc nie chcąc, mecenesami kultury.. Każdy nasz wybór, każdy zakup, każdy udział przybliża nas, lub oddala od tworzenia i bycia częścią procesu.. Nasz mecenat daleki jest jednak od spektakularnych działań i wyborów renesansowych książąt, czy purpuratów na przestrzeni wieków, a my ukryci w tłumie anonimowości budujemy inne pałace i inne kościoły.. Podział na kulturę wysoką i kulturę popularną zepchnął odpowiedzialność za tę pierwszą na mecenas państwowy, fundacje, itp., pozbawiając nas niejako możliwości działania na tym polu.. Ale czy na pewno?

Czytelnicy Jazz Essence należą zapewne do tej świadomej mniejszości, która poszukuje autentycznych wzruszeń i emocji, i z pewnością niechętnie zechcą być nazywanymi jak w tytule.. Myślę jednakże, że świadomość faktu, iż jest się mecenasem powinna nobilitować i nadawać naszym wyborom większego znaczenia.. Czy mamy zatem do czynienia z demokracją w sztuce, albo demokracją sztuki? Jeśli tak, to po raz kolejny stajemy przed faktem i znaczeniem świadomego odbioru i edukacji.. Czy pozbawieni możliwości wpływu na decyzje i wybory mediów, koncernów, etc mamy szansę na stworzenie mechanizmów wpływu? W wywiadzie jakiego na antenie telewizji publicznej udzielił uznany polski bard, szansonista, a od kilku lat także celebryta, bo juror muzycznych show Maciej Maleńczuk, padło pytanie dlaczego nie pisze już własnych tekstów.. Odpowiedź nie zaskoczyła, była jedynie bezceremonialnie szczera i obnażająca mechanizm jakim rządzi się poop kultura - po piećdziesięciu latach wywnętrzania się chciałem w końcu zrobić coś, co durna publiczność będzie w stanie kupić.. Ja nie kupiłem, rozumiem natomiast dylemat.. Pozostając w konwencji powyższego tekstu, przytoczę na koniec słowa The Edge z grupy U2, które padły wiele lat temu na premierze iPoda, a zostały przypomniane przy okazji śmierci kolejnej ikony współczesnej kultury(?), Steve’a Jobsa: Państwo przekręcą to pokrętło (Pod), a na konto U2 wpłynie 9 centów.. To jedyne co możemy zrobić i jedyne czego nie musimy..


* poop culture - kultura półgłówków

5 comments:

eloy express said...

Swietny tekst z pazurem. I zupełnie, zupełnie, zupełnie nie o jazzie ;)

Marcin Oles said...

Dziękuję Ci bardzo za komentarz :-) Ponieważ myślenie o jazzie towarzyszyło mi podczas pisania tego tekstu jest on poniekąd ukrytym tematem Poop kultury.. Uważam też, że opisane mechanizmy dotyczą zarówno jazzu, jak i kultury wysokiej, czego przykładem jest moja przygoda łódzka, która, o czym nie wspomniałem w tekście, sprowokowała mnie do napisania tego tekstu, i która niezbicie dowodzi, że mechanizmy poop culture weszły już dawno do teatrów, filharmonii, czy oper..

eloy express said...

...domów wydawniczych, prasy, telewizji, szkół, uniwersytetów... Ech, nie ma sensu ciągnąć tych wyliczanek. O tym wszystkim pisał Ortega y Gasset już w 1917 roku, przewidując totalne równanie w dół na bazie źle pojętej idei demokratyzacji wszystkich sfer życia. Efekt? Poop culture ;)
http://www.jornada.unam.mx/2005/11/27/sem-democracia.html

eloy express said...

PS. A przygoda łódzka oby doczekała się osobnego tekstu, insz'allah :)

Marcin Oles said...

Dziękuję za link.. A przygoda łódzka niech pozostanie nieopisywalna..