March 01, 2012

Etyka improwizacji, etyka improwizującego..

Do napisania tego tekstu zainspirowały mnie moje ostatnie doświadczenia muzyczne, a w szczególności muzyczne podróże i spotkania, oraz pogłębiające się przekonanie, że podejście wielu improwizatorów dalekie jest od etyki i etycznego traktowania zarówno partnerów scenicznych, jak i publiczności, a ta ostatnia niezdolna jest do wegzekwowania tego ulotnego aspektu twórczości muzycznej.. Celem tego tekstu nie jest jednak poszukiwanie etyki w muzyce, a zwrócenie uwagi na zaniechanie istotnych dla wszystkich mechanizmów, które również, a może przede wszystkim, w muzyce powinny być respektowane.. Muzyka wykazuje się (?) bowiem pewnymi charakterystycznymi tylko sobie estetycznymi fortyfikacjami, przez które większości słuchaczy, a i części z muzyków nie udaje się przebić.. Idzie za tym pewna łatwość manipulowania materią, szczególnie jeśli myślimy o muzyce improwizowanej, w której kryteria oceny uległy rozproszeniu, a publiczność została pozostawiona sama sobie.. W tym miejscu należy odpowiedzieć sobie także na pytania, na ile umiejętności warsztatowe, znajomość odmiennych estetyk, nurtów i konwencji jest elementem niezbędnym, a na ile niepotrzebnym balastem, który oddala nas od adekwatnej oceny danego zjawiska? Czy muzyk, który ledwie nauczył się trzymać instrument w rękach, może zaoferować nam wartościową muzyczną ucztę, czy też podobnie do warsztatowego rutyniarza, mami nas jedynie swoimi sztuczkami? Czy publiczność nie unika aby tego rodzaju pytań, a powody tych uników pozostają poza kręgiem racjonalnych odpowiedzi? Czy można egzekwować od artystów, aby pozostawali etycznymi w swoim podejściu i traktowaniu muzycznych partnerów? I pytanie zasadniczej natury, czy aby część konwencji nie stała się przypadkiem wzajemnym puszczaniem do siebie oka?

Szczerze mówiąc uważam odpowiadanie na te pytania, a nawet próbowanie odpowiadania na nie, za bezcelową stratę czasu!! Ktoś zapyta, po co ten tekst, po co pisać o czymś, co jest mało definiowalne, mało uchwytne i dla większości z nas niezrozumiałe.. Czym jest etyka, nie ma także powodu tu pisać, a temat ten w literaturze i filozofii dorobił się wyczerpujących, choć nierozstrzygających in definitio opracowań.. Może warto jednak zerknąć do Wikipedii, albo innych opracowań, aby dyskurs ten stał się nieco bardziej czytelny i zyskał wyraźnie zarysowany wspólny mianownik.. Dylematy etyczne bywają bowiem trudne, a nawet bardzo trudne, a dla kogoś, kto etyczny szkielet ma niewykształcony, niemożliwe do uchwycenia, a zatem nie podlegające wartościującym kryteriom oceny.. Ja jako słuchacz pragnąłem zawsze traktowany być poważnie, mieć jak najmniej do czynienia ze światłem odbitym i nie poświęcać zbytnio uwagi na iluzoryczne muzyczne wartości, które są zazwyczaj przemijającymi niczym pory roku efemerydami.. Zawsze szukałem w muzyce wartości uniwersalnych, które w improwizacji można znaleźć równie rzadko, jak w każdej innej twórczości muzycznej.. Co więcej, uważam że wskazanie takich wartości uniwersalnych może stać się przyczynkiem do zrozumienia zasad i wytyczenia ścieżki, którą rozumieć można jako umiejętność czytania mapy.. Ktoś powie, że aby trafić do celu potrzebna jest i mapa, i umiejętność jej czytania, ale i gwarancja, iż mapa ta narysowana jest zgodnie z wszelkimi zasadami kartograficznymi i oparta na wzajemnym zaufaniu nadawca-odbiorca.. Temu właśnie chciałbym się bliżej przyjrzeć, zobaczyć na ile relatywne są nasze podejścia i oczekiwania do muzyki i grających ją muzyków, i sprawdzić czy w ogóle istnieją przesłanki, dzięki którym możemy zaobserwować występowanie lub jego brak w obserwowanym akcie twórczym..

Brzmienie, koncepcja, warsztat, muzykalność i indywidualność, to wartości, którymi można opisać każdy rodzaj, czy gatunek muzyki, ale nie tylko..

BRZMIENIE (dźwięk) jest podstawą, bo od niego wszystko w muzyce się zaczyna i to pierwsza rzecz, która do nas dociera.. W jazzie, jak prawdopodobnie w żadnej innej muzyce, brzmienie jest zarazem kwestią koncepcji, jak i rysem indywidualizmu, ale i stanowi o warsztacie muzyka.. Autentyczny jazz, to oryginalne i zindywidualizowane brzmienie, które żyje raczej odwołując się do dorobku przodków, niż kopiuje ich dokonania..

KONCEPCJA, to pomysł na muzykę i jej realizację.. Nie jest wszak żadną koncepcją kopiowanie i naśladownictwo, z którym mamy do czynienia w jazzie nader powszechnie.. Warto o tym pamiętać, szczególnie wtedy, kiedy scena jazzowa mami nas odgrzewanymi propozycjami różnych proweniencji, ukrywając stare koncepcje w nowych opakowaniach (jeśli coś za bardzo przypomina oryginał, to mamy do czynienia z kopią)..

WARSZTAT, to coś bez precedensu, tak w sztuce muzycznej, jak i w sztuce aktorskiej, tańcu, czy malarstwie.. Czym on jest łatwo się przekonać raczej w klasycznych propozycjach wymienionych tu rodzajów aktywności twórczej, niemniej jednak współczesne ich odpowiedniki nie są go pozbawione z definicji.. O ile sztuka przez ostatni grubo ponad wiek zrywała ze starą estetyką, to nigdy nie zdecydowała się zerwać z warsztatem!!

MUZYKALNOŚĆ to najmniej definiowalna wartość uniwersalna muzyki i raczej, niczym uroda czy wdzięk, rzecz nam dana niż nabyta.. Nie znaczy to, że nie można nad nią w pewnym zakresie pracować, znaczy to jednak tyle, iż muzyk muzykalnością obdarzony bardziej ma większe szanse muzyką uwodzić i zachwycać.. Muzykalnośc jest niczym piękny głos dla aktora, albo wysoki wzrost dla siatkarza - jest wartością dodaną..

INDYWIDUALNOŚĆ, to element, który spina wszystkie wspomniane wartości i decyduje, czy mamy do czynienia z wielkim artystą, czy tylko ze wspaniałym muzykiem.. To tu mieści się intuicja, kreatywność, niekiedy elastyczność, a innym razem bezkompromisowość, wrażliwość i wiele innych cech, które decydują o różnorodności i poszerzają ogrom muzycznych możliwości.. I tu uwaga natury merytorycznej: można być wielką indywidualnością, ale bez posiadania i pielęgnowania wszystkich wymienionych wyżej cech (wartości) nie sposób być jednocześnie wielkim muzykiem … i odwrotnie*

Poszukiwanie tych wartości w muzyce może stać się fascynującą przygodą, ale i momentami trudnym zadaniem, którego nie sposób wymagać od wszystkich.. Być może nie sposób traktować wszystkich tak samo surowo, czy równie łagodnie (czy nie traktujemy ulgowo preferowanych trendów czy muzyków, tzn czy słuchamy muzyki, czy naszych preferencji?).. Jeśli przez etykę w muzyce będziemy rozumieć rzetelną pracę muzyka nad sobą, to może okazać się, że w jazzie i muzyce improwizowanej wiele jest postaw nieetycznych.. Może wyjść na jaw, że muzycy pracując nad jednymi aspektami, zaniedbują inne, co czyni ich muzykę ułomną.. Może wreszcie się okazać, że nieskończonym oceanie dźwięków pływa zaledwie kilka ryb..


* Czy muzyk, który nie stara się pracować nad wszystkimi wyżej wymienionymi aspektami sztuki muzycznej nie zawodzi aby naszego zaufania?

February 24, 2012

Efekt czystej ekspozycji..

Nieżyjący już amerykański psycholog polskiego pochodzenia Robert Zajonc już w 1968 roku odkrył regułę, wedle której nasze wybory podyktowane są częstotliwością obcowania z bodźcem, i to zarówno tym odbieranym świadomie, jak i tym, do którego nasza świadomość dostępu nie ma.. Reguła ta, nazwana przez niego efektem czystej ekspozycji ma swoje zastosowanie głównie w ekonomii, ale mnie zainspirowała do napisania niniejszego tekstu, w którym chciałbym bliżej przyjrzeć się mechonizmom, którym bezwiednie podlegamy, a one to, w bardzo dużej mierze decydują o naszych wyborach.. I tu już można postawić pytanie, czy to my wybieramy czy może ktoś wybiera za nas, ale o tym mam nadzieję w dalszej części tekstu.. Chcąc nie chcąc, wedle tej teorii nasze gusta kształtowane są przez doświadczenie i dzieje się tak nawet, jeśli zjawisko jest dla nas zupełnie neutralne emocjonalnie.. Znaczy to mniej więcej tyle, iż przywiązujemy się do rzeczy dobrze znanych, które przysporzyły nam szerokorozumianych zysków, w naszym przypadku zysków emocjonalnych, poznawczych, bądź historyczno-społecznych, jak chciałbym dalej nazywać zabarwione snobizmem odkrywanie parametrów sztuki..

O różnego typu mechanizmach starałem się pisać wielokrotnie na łamach Jazz Essence, ale najprostszy z nich, o którym prawdopodobnie nie wspomniałem, to mechanizm oparty na formule, iż nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba, a słowa te mają znacznie głębszy sens niż nam się może wydawać.. Ideał piękna jest ulotny, a przyczyny i uwarunkowania trendów w modzie zmieniają się nieustannie, podobnie jak ich odbiorcy.. W przypadku jazzu, który stoi okrakiem między sztuką, a rozrywką, ma to swoistego rodzaju implikacje.. Z jednej strony mamy do czynienia z trendami lansowanymi przez przemysł fonograficzny, bądź firmy o dużym potencjale dystrybucyjnym, z drugiej niezależne, z reguły małe wydawnictwa, które opierają swój wizerunek na byciu niezależnym i stojące poniekąd w opozycji do większych kolegów.. Odbiorca musi zatem w pewnym momencie zdecydować, która strona jazzowego lizaka bardziej go interesuje.. Obie strony (zakładając, iż są tylko dwie) mają do zaoferowania ciekawe smaki, ale odbiorcy pozostają najczęściej wierni tylko jednej stronie..

I tu znowu do zamieszania przyczynia się sama nazwa gatunku, która wprowadza w błąd i kieruje poszukiwania na merytoryczne płycizny.. Parafrazując Barry’ego Margida: Jazz nie jest jedną rzeczą w tysiącu przebrań, lecz samymi tymi przebraniami.. Zrozumieć Jazz to zrozumieć, że odnosimy to słowo do całego spektrum zjawisk, które bywają ze sobą wzajemnie niezgodne.. Teraz to jest to, a kiedy indziej co innego.. Kiedy tylko próbujemy dosięgnąć istoty Jazzu lub bronić przewagi jednego z jego ukazań nad innymi, zbaczamy na filozoficzne manowce z bardzo rzeczywistymi emocjonalnymi kolcami.. I choć zdaję sobie sprawę, iż publikując taką opinię na łamach Jazz Essence podważam rację jego bytu, to z drugiej strony uważam jednak, iż to być może jedna z najtrafniejszych definicji gatunku..

Reasumując, mamy zatem do czynienia z czymś, co trudno definiować (jazz), ale co z jednej strony podlega ciągłym zmianom, a z drugiej strony jest zależne od tego, czego udało się Nam doświadczyć.. Powinniśmy być może zapytać: Jak to się dzieje, iż nasze doświadczenia bywają pokrewne z ofertą, którą ma dla nas artysta, rynek? Co kształtuje co, tzn czy to my jesteśmy efektem rynku, czy to rynek jest efektem nas? I przede wszystkim, dlaczego jazz, jako bodajże jedyna ze sztuk, dopuszcza fakt, iż naśladownictwo (kopia) miewa większą wartość i społeczny poklask, niż oryginał?* Warto na te pytania odpowiadać i je ciągle zadawać, zanim po raz kolejny to rynek za nas zdecyduje..

* post scriptum


To właśnie fakt, iż odbiorcy jazzu nie egzekwują od muzyków jazzowych pieczęci oryginalności, spycha tę muzykę w społecznym mniemaniu elit do poziomu poop kultury..